„Z początkiem zeszłego roku udałem się na przechadzkę po księgarni, gdzie udało mi się „wyhaczyć” pewną pozycję pt. „Bastion” Stephena Kinga. Jeszcze zanim ją zakupiłem, na koncie miałem przeczytaną trylogię Więzień Labiryntu autorstwa Jamesa Dashnera, która wywarła na mnie znakomite wrażenie (do dziś podtrzymuje tę pozycję jako najlepszą do rozpoczęcia czytania dla każdego nastolatka) i na nowo, ze zwiększoną siłą, rozpaliła iskrę miłości do literatury, jaką poczułem w dzieciństwie, czytając Koszmarnego Karolka. Jednak styl Jamesa Dashnera i Stephena Kinga różnił się diametralnie. W przypadku tego drugiego znacznie bardziej odczułem wrażenie, że mam do czynienia z bardzo dorosłym oraz cudownie wykształconym piórem. I od tego się wszystko zaczęło.
Zaczytywałem się w Bastionie, ciągle odczuwając smutek, że kartki papieru powoli się kończą i niebawem ich zabraknie, a ja skończę powieść. Aczkolwiek do tej pory, kiedy półtora roku później odbieram statuetkę mistrza pióra, czasem wracam do miasta Boulder, w którym wszystko się działo i do swoich ulubionych bohaterów. Niesamowite jest dla mnie to, że czytając, jestem w stanie wejść w inny świat i móc się inspirować. Pożerając Bastion, nie miałem nawet pojęcia, że tak daleko się to potoczy. Owszem, momentami miałem myśli, że spróbowałbym napisać coś swojego, co swoją drogą przejawiało się już w podstawówce, ale przez długi czas to odkładałem. Pewnego dnia jednak wpadłem na pomysł, aby napisać opowiadanie łudząco podobne do Bastionu, co jest częste u początkujących autorów – wzorujemy się na pisarskich gigantach, a później z czasem wyrabiamy swój własny, unikatowy styl. I to właśnie był największy zapalnik mojej twórczości, ponieważ zasiadłem do komputera i odpaliłem Worda. Z początku szło mi nieco mozolnie (już w pierwszym zdaniu popełniłem dwa błędy gramatyczne i stylistyczne), jednak zdanie po zdaniu fikcyjny świat coraz bardziej się przede mną otwierał. Uczucie towarzyszące temu jest doprawdy niesamowite – nagle bohaterowie, których tworzy pisarz w swojej głowie, ożywają i stają się jego przyjaciółmi. Moje pierwsze poważne opowiadanie nosiło tytuł Ziemia spustoszona i opowiadało o globalnym zagrożeniu wojennym.
Młody Charlie musiał ewakuować się do bunkra, którego dyrektorką okazuje się być jego matka. Chłopak dostaje misję, aby polecieć w kosmos w poszukiwaniu nowego życia. Jednak nie skończyłem tego projektu – moje ówczesne umiejętności mi na to nie pozwalały, gdyż nie wiedziałem nic o rakietach, życiu pozaziemskim, planetach zdatnych do życia… itp. Możliwe, że kiedyś do niego wrócę, choć muszę przyznać, że aby je poprawić, zacząłbym od wykasowania wszystkiego i rozpoczęcia pisania od nowa. W 2020 roku dużo czytałem. Czułem, że pisanie sprawia mi ogromną przyjemność, ale wiedziałem też, że muszę pochłaniać jak najwięcej książek. To jednocześnie uczyło mnie budowania bohaterów, akcji, prawidłowego prowadzenia narracji i poprawności technicznej, więc nie poszło nic na marne. Na początku 2021 skończyłem pisać opowiadanie pt.” Vaiden”, które liczy około 50 kartek A-4. Nadal można znaleźć je na moim profilu na Facebooku, ale odradzam czytania. No, chyba że ktoś potrzebuje szybkiego środka nasennego, to może wtedy… Dziś (23.11.2021 r.) mam na swoim koncie siedemnaście opowiadań, a każde kolejne mnie czegoś uczy.
Na początku stycznia przyszłego roku wydam zbiór opowiadań w wersji audio pt. Fabryka Strachu, a w roku 2022 planuję rozwinąć się jeszcze bardziej i wiem, że jest to możliwe tylko i wyłącznie dzięki mojej ciężkiej pracy.”